Estee Lauder Double Wear Light Stay-In-Place Makeup SPF 10

   O podkładzie Double Wear naczytała się tu i ówdzie tyle, że sama postanowiłam go spróbować. Było to wiele lat temu, kiedy „tapeta” była w modzie :D Nie była to miłość, wręcz przeciwnie. Zapach, konsystencja i efekt na twarzy bardzo negatywnie mnie do tej marki nastawiły. Do tego stopnia, że trzeba było paru lat, abym cokolwiek z tej marki wypróbowała. Aż przyszedł taki czas, że szykowałam się na większe wyjście i potrzebowałam naprawdę porządnego krycia na długi czas. I wówczas przyszedł mi do głowy właśnie podkład EL, ale w wersji Light. Obejrzałam kilka vlogów, przeczytałam parę blogów i poszłam do Sephory na małe zakupy.
Estee Lauder Double Wear Light Stay-In-Place Makeup SPF 10

Podkład ma rewelacyjne opakowanie. Fajna, lekka tuba, która idealnie nadaje się na wrzucenie do kosmetyczki. Nie zajmuje dużo miejsca i nie brudzi się tak bardzo, jak np. opakowania z NARS-a. Wybór kolorów jest niestety bardzo mizerny. Na szczęście udało mi się dobrać kolor 2.0, ale jest to odcień, który używam tylko jak jestem lekko opalona.


Estee Lauder Double Wear Light Stay-In-Place Makeup

Wiedziałam, że jest to podkład o wyczuwalnym, alkoholowym zapachu i po otwarciu niestety się miło nie rozczarowałam. Podkład ewidentnie śmierdzi alkoholem. Najbardziej dziwne w tym podkładzie jest to, że zaraz po nałożeniu czuć bardzo dziwne ściągnięcie na twarzy, jak po jakimś liftingu. Ten efekt utrzymuje się na twarzy przez pierwszą godzinę, ale później skóra wraca do „normalności”. Jednakże te dwa minusy nie wpływają na fakt, że jestem pod ogromnym wrażeniem samego efektu na twarzy. Mimo, iż podkład ma średnie krycie w kierunku lekkiego, to zostawia na twarzy piękną, ujednoliconą strukturę. Ładnie przykrywa wszystkie pory i nierówności na twarzy, przez co buzia wydaje się pięknie wyrównana, prawie jakby po Photoshopie. 

Faktem jest, że nie da się obyć bez korektora, ale te wyrównanie struktury twarzy jest tak genialne, że naprawdę jestem pod wielkim wrażeniem. Podkład wymaga dobrze nawilżonej skóry i jak ją zapewnimy, to produkt nie podkreśla suchych skórek, jak również nie wchodzi w zmarszczki. Mało który podkład w mojej kolekcji tak dobrze poradził sobie z wygładzeniem struktury twarzy nie wchodząc jednocześnie w żadne zmarszczki. Co najbardziej też mnie zachwyciło to to, że po 14 godzinach nadal nie mam podkreślonej ani jednej zmarszczki, w które normalnie po takim czasie wchodzi każdy podkład.

Resumując, pomijając fakt, że jest to „śmierdzący” podkład, który wymaga dobrze nawilżonej twarzy, to jest to mój święty gral na większe wyjścia. Dla mnie do ideału brakuje mu jeszcze jednego: wersji bez SPF. Dlaczego? Bo wtedy nadawałby się również na wesela czy sesje zdjęciowe. Poza tym nie wydaje mi się, żeby był to produkt na co dzień, bo jednak na dłuższą metę wysusza skórę twarzy. Jednakże raz na jakiś czas na większe wyjścia jest po prostu idealny. 

Ogólnie więc daję mu 4/5 i przyznam szczerze, że jest to jedno z moich najbardziej pozytywnych zaskoczeń kosmetycznych ostatnich lat. 

Komentarze

  1. Miałam kiedyś jego próbkę, ale coś mi w nim nie pasowało, chociaż już nie pamiętam za bardzo, co to było. Może kolor, a może to, jak wyglądał na buzi? Hmmm... Sama nie wiem:) Miałam też przed testowaniem wersji Light normalnego Double Wear'a i uważam, że jest to naprawdę świetny, cudowny podkład mocno kryjący, aczkolwiek ja nie potrzebuję takiego krycia wielkiego, a jak już, to od wielkiego dzwonu, więc na pewno nie do używania na co dzień, także nigdy już do niego nie wróciłam i raczej nie wrócę, bo tak, jak kiedyś kochałam szpachlę na buzi i megamat, tak teraz wielbię rozświetlenie, krycie maksymalnie do średniego i ogólnie taki wypoczęty look :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja właśnie nie znoszę "szpachli" na twarzy, dlatego też zwykłego EL nie polubiłam. Ale ten jest super właśnie na jakieś większe wyjścia, kiedy chcemy, aby nasz twarz wyglądała jak z photoshopa :D Na codzien to w ogóle go nie polecam, bo jest widoczny na twarzy i strasznie wysusza.

      Usuń
  2. ja na szczęście znalazłam swój ideał podkładowy a ostatnio również świetnie u mnie się sprawdza BB pomarańczowy Skin 79 :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kocham kremy BB ze Skin79 :) W mojej kolekcji mam ten fioletowy oraz ze ślimaka :) Oba mieszam, aby uzyskać idealny odcień, bo ten ze ślimaka jest trochę zbyt różowy jak dla mnie. Oba uwielbiam i używam je na codzien :)

      Usuń
  3. Lubiłam go. Zużyłąm całą tubkę i bardzo dobrze wspominam :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Tarte Shape Tape Contour Concealer

Koh Gen Do Maifanshi Aqua Foundation

Matowe pomadki według Clinique, czyli gdzie ten mat?