NARS kontra E.L.F.
Witajcie kochane po raz drugi w Nowym Roku,
Ponieważ zakochałam się w kosmetykach z NARS'a, a szczególnie w ich osławionej Lagunie, więc postanowiłam poszukać dla Was tańszą alternatywę tego bronzera. Ja osobiście w tej chwili mam duo z NARS'a, które zawiera bronzer Laguna oraz róż Orgasm.
NARS Duo Orgasm i Laguna
Lubię ten duet, więc często mi towarzyszy.
Jakiś czas temu buszując po internecie znalazłam porównanie tego duetu do produktu z firmy E.L.F. Osobiście nigdy nie miałam nic z tej marki, więc postanowiłam zaryzykować i sprawdzić czy jest to faktycznie zamiennik mojego cudeńka :) Jest to róż i bronzer w kamieniu Studio Blush And Bronzer St. Lucia. Za duet ten zapłaciłam 19.90 zł i kupiłam go przez internet w Kosmetykomania.
E.L.F. Studio Blush And Bronzer St. Lucia
Samo opakowanie jest stylizowane na produkty z NARS'a. Też ma podobny kształt, jedynie faktura pudełka jest inna. Opakowanie tańszego produktu jest zwyczajnie plastikowe, śliskie. Plusem jest to, że łatwiej je doczyścić, jednak w dotyku jest mniej przyjemne.
E.L.F. Studio Blush And Bronzer St. Lucia
Po otwarciu na pierwszy rzut oka widać ogromne podobieństwo do produktu z NARS'a. Stylizacja ta sama, choć kolory zdecydowanie się w opakowaniu różnią.
E.L.F. Studio Blush And Bronzer St. Lucia
Zacznę od różu. Jest to jasny, mocno napigmentowany kolor z ogromna ilością drobinek, które są niestety bardzo widoczne. Starałam się je oddać na zdjęciu i wydaje mi się, że to widać. Poza tym różni się zdecydowanie kolorem. Orgasm jest bardziej koralowy ze złotą poświatą.
E.L.F. St. Lucia róż
Niestety mi się te drobinki nie podobają, ponieważ po nałożeniu na policzek są one mocno widoczne. E.L.F. niestety moim zdaniem z różem poległ, gdyż nie jest to ta tafla błyszczącego się złota, a mnóstwo widocznych drobinek.
Róż na moich policzkach utrzymuje się krótko, po około 4-6 godzinach nie zostaje nic z koloru, tylko same świecące się drobinki. Nie kupiłabym tego produktu ponownie.
Ocena 1/5.
Bronzer ma również drobinki, ale są one mniejsze i o wiele mniej widoczne.
E.L.F. St. Lucia bronzer
Bronzer zdecydowanie jest lepszy od różu. Trzyma się o wiele dłużej na twarzy, schodzi równomiernie i nie powoduje efektu kuli dyskotekowej, czego ja bardzo nie lubię. Jest dużo ciemniejszy od Laguny, więc trzeba uważać z aplikacją, gdyż łatwo z nim przesadzić. Za tą cenę jest to całkiem przyzwoity produkt.
Ogólna ocena 3,5/5.
E.L.F. Studio Blush And Bronzer St. Lucia
Porównując oba produkty, wygląda to mniej więcej tak:
Od lewej: E.L.F. St. Lucia, NARS Duo Orgasm i Laguna (wersja mini)
Na zdjęciu powyżej, do porównania użyłam mniejszej wersji duetu z NARS'a, którą mam z jednego z ostatnich kompletów kosmetyków z Sephory.
Jak widać na zdjęciu są to zupełnie inne odcienie produktów, nawet na dłoni widać gołym okiem, że raczej marce E.L.F daleko do oryginału.
Od lewej: NARS Laguna, bronzer z E.L.F., róż z E.L.F., NARS Orgasm
Od lewej: NARS Laguna, bronzer z E.L.F., róż z E.L.F., NARS Orgasm
Jak dla mnie E.L.F. zdecydowanie nie jest zamiennikiem NARS'a w tym przypadku, gdyż kolorystyka jest po prostu inna. Poza tym jakoś produktu niestety na tle NARS'a wypada blado.
Moja subiektywna ocena jest taka, że nie kupiłabym duetu z firmy E.L.F. po raz drugi, gdyż wolę wydać więcej kasy na coś lepszego niż na kilka przeciętnych produktów. Jeżeli natomiast ktoś nie chce aż tak bardzo nadszarpnąć swój budżet, to jest to produkt warty wypróbowania.
A czy Wy macie jakieś, warte uwagi, zamienniki drogich produktów? Jeśli tak, napiszcie, może się na coś zdecyduję :)
Pozdrawiam serdecznie i życzę udanej końcówki "długiego" weekendu :)
wybieram NARSa :D
OdpowiedzUsuńTo tak jak ja :)
UsuńI ja:) Ostatnio jakoś się przemogłam do używania tego Orgasmu (znaczy dałam mu drugą szansę) i powiem Ci, że jakoś tak jakby teraz się polepszył:) To znaczy wciąż nie uważam, że jest super chruper hitem stulecia, ale teraz jest ok, a nie fuj:)
Usuń:) Ja też dałam mu drugą szansę i używam go czasami w dni, kiedy robię taki make up no make up :) Wtedy ładnie ożywia cerę. Choć nadal muszę pędzlem mocniej trzeć niż inne róże.
Usuńa co Wy się tego Orgasmu uczepiłyście? róż jak róż :D
UsuńHehe, no wiesz, nazwa zobowiązuje :P A tutaj szału nie ma :D
Usuńmi tam się podoba :) może nie jest jakimś odkryciem roku, ale lubię go :)
UsuńDawno temu miałam duo z ELF-a, było niezłe ale nie na tyle bym zostawiła je u siebie i po jakimś czasie poszło w nowe ręce. Wiem, że nowa właścicielka jest zadowolona. U mnie słynna Laguna nie wygląda za dobrze, Orgasm wypada dużo lepiej ale nie sądzę abym go kupiła.
OdpowiedzUsuńUdane porównanie zrobiłaś.
Dzięki :) Ja też chyba oddam tego Elfika, może komuś innemu przypadnie do gustu :)
UsuńWidzę, że mamy podobnie bo jak nie lubię czegoś trzymać dla samego posiadania ;)
UsuńDokładnie, chyba pierwsza do wypróbowania będzie moja siostra :)
UsuńOj szkoda myślałam że jednak są do siebie podobne...
OdpowiedzUsuńZ elfa bardzo dobrym zamiennikien NARSA jest rozświetlacz który wygląda praktycznie identycznie jak NARS Albatross. Mam go i jest całkiem ok tylko nie jest tak jedwabisty, jakbym chciała.... ma w sobie coś pudrowego czy nawet lekko kredowego
Niestety nie :(
UsuńSłyszałam właśnie o tym efekcie kredowości i jakoś mnie to odstraszyło.
No niestety coś w tym jest ale kolorystycznie kropka w kropkę to samo
Usuńwydaje się że bronzer z efa bardziej napigmentowany :) ja tam jestem za tańszą wersją :)
OdpowiedzUsuńPowiem Ci, że bronzer z E.L.F.a jest zdecydowanie mocno napigmentowany, ale też i dużo ciemniejszy :) W opakowaniu tak tego nie widać, ale na policzku już tak. Dla mnie Laguna jest idealnym odcieniem, a bronzer elfowy nadawał by się u mnie tylko latem.
UsuńWidzialam kiedys na vlogu porownanie tych dwoch. Wtedy jeszcze nie wiedzialam, co to elf :-)
OdpowiedzUsuńJa też nie, do połowy zeszłego roku ta marka była mi zupełnie obca :) Dopiero na jakimś blogu po raz pierwszy wyczytałam o ich produktach.
UsuńHaha ;-) noooo oni maja niektore rzeczy calkiem fajne np te ogromne palety cieni za 10£ ;-P
UsuńWidziałam te palety, ale jakoś mnie nie ciągną :)
UsuńNie używałam ani NARSa, ani ELFa, ale na zamiennik bym się nie zdecydowała. "Prawie" jak widać robi różnicę ;) Bardzo fajnie ten post przygotowałaś :)
OdpowiedzUsuńDzięki, cieszę się, że spodobał się ten post :) Starałam się oddać właśnie tą różnicę :)
UsuńNie miałam ani tego ani tego ale kusi Nars:)
OdpowiedzUsuńOj NARS kusi i uzależnia więc musisz uważać, bo podobno jak się zacznie, to już nie można przestać :D
UsuńBardzo podoba mi się odcień różu firmy E.L.F. Niestety, na tym kończą się zalety tego produktu. Nie przepadam za drobinkami, preferuję maty. Poza tym kosmetyk nie grzeszy trwałością. W ciągu dnia nie zawsze mogę sobie pozwolić na poprawianie makijażu.
OdpowiedzUsuńJa właśnie w kosmetykach najbardziej cenię trwałość, gdyż nie mam ochoty regularnie biegać do lustra i sprawdzać czy szminka jest na swoim miejscu czy róż już mi się nie ulotnił. Dlatego też tego duetu z ELF-a nie polecam.
UsuńA odcień różu faktycznie miły dla oka :)
ja mam dokładnie tak samo, u mnie kosmetyk musi się trzymać cały dzień :)
UsuńDokładnie, mamy wówczas pewność, że jak ktoś się na na patrzy, to nie dlatego, że nam się coś rozmazało lub mamy jakieś dziwne plamy na twarzy :D
Usuńgdybym tylko mogła wybrałabym narsa :D
OdpowiedzUsuńZdecydowanie NARS lepszy :)
Usuń